sobota, 2 maja 2015

Rozdział 9

Zatrzymali się w owym miejscu, Endru wyciągną garnuszek do gotowania nad ogniskiem, ustawił wkoło kilka skał, nakładł chrustu i kilka gałązek, po czym wypowiedział tajemniczą inkantację. Ognisko niemal w tym samym momencie się rozpaliło. Chłopak poczuł się dziwnie, słaby, oparł się o leżącego wilka i się przyglądał.

-Przepraszam – powiedział Endru – zapomniałem że magia może wpłynąć też na ciała innych.
-Więc jak chcesz ze mnie zrobić maga?- burkną Ishil.
-Istnieje pewniej zabieg nazywany „przejściem”, rada stosuje go ostatnio coraz częściej. Przejście działa na zasadzie podkręcania przetwarzanej przez twoje ciało energii. Jest to jedna trochę ryzykowne, ponieważ wyzwolona energia może przejąć kontrolę nad ciałem, co prowadzi do samo zniszczenia, ponieważ chce ona zostać uwolniona, w każdy możliwy sposób, jeśli sądzisz że nie chcesz przechodzić przez ten zabieg, zrozumiem to.
-Nie...zrobię to.. dla Ojca. Musisz mnie zrozumieć, to moja ojczyzna, nie mogę jej stracić.
-Rozumiem, wiem jak to jest żyć ze zszarganym honorem, patrzeć jak Ojciec umiera na twoich oczach.

Ishil nie wiedział co się stało. Czół straszliwy zamęt. Całe życie chciał mieszkać na farmie, żyć ślamazarnie jak inni ludzie, a nagle to się zmieniło. Teraz jego celem stało się odzyskanie tego co zostało mu skradzione.

-Jak wygląda życie u elfów?
-Jest ciężko, jeśli jesteś człowiekiem, a jeśli elfem to masz z górki.
-Podobno półelfy nie są mile widziane.
-To mało powiedziane, one są gnębione i prześladowane na każdym kroku.
-To straszne. Czy są jakieś mieszańce żyjące w normalnych warunkach?
-Tak, ta druidka z rady o której ci wspominałem.
-Nie warto marnować czasu na kundla- wtrącił się trzeci głos.
Osoba która się wprosiła była wysokim mężczyzną, ubranym w szary płaszcz z kapturem.
Nagle Ishil spostrzegł że są z każdej strony otoczeni przez łuczników. To były elfy.

-Kim jesteś?-spytał Endru.
Chłopak zdjął kaptur, odsłaniając swoje blond włosy i jaskrawo niebieskie oczy.

-To ja Nauczycielu-jego twarz była chłodna, pozbawiona jakichkolwiek uczuć.
-Witaj Latrosie, dlaczego w nas celujecie?
-Nie w Was, ale w niego-rzekł z pełnym szacunkiem, pokazując palcem wskazującym prawej dłoni w chopaka.
-Jest godny zaufania,uratował mi życie, jest głupi i zadufany, ale waleczny.

Latros wyciągną miecz z pochwy i przystawił Ishilowi do gardła. Redrum natychmiast wstał, osłonił chłopaka swoim ciałem i zaczął warczeć.

-Chyba go polubiła. W każdym razie spakujcie się, nadciąga stado nieumarłych, będziemy musieli przeskoczyć.
-Musi wytrzymać, albo On, albo 20 najlepszych strzelców wioski.

Ishil wstał, podparł się na Redeum, był cały spocony, trząsł się, a krew ciekła mu z nogi mimo opatrunku. Trucizna postępowała coraz szybciej. Dla chłopaka to mogła być jedyna szansa i On o tym wiedział. „Wytrzymam” - rzucił.

Wszyscy zebrali się w grupie. Dwóch łuczników bez słowa pomogło stać Ishilowi. Latros wyją ze swojej torby księgę. Oprawiona była czarną skórą,jej kartki były pożółkłe od starości. Chłopak czół od niej energię, podobną do tej kiedy Endru rozpalił ogień, tylko że w porównaniu do tej księgi to było nic. Książę tracił dech przez moc tej księgi.
-Czy on stracił przytomność? - sykną jeden z elfów.

*****************
Gdy w końcu się obudził stało nad nim kilka osób. Dwóch elfów trzymało mu ręce, a druga dwójka nogi. Latros trzymał miecz przy gardle chłopaka. Endru patrzył na niego z niedowierzaniem.

-Co się dzieje?- rzucił jeden z elfów.

Ishil nie był zmieszany. Nie wiedział co się dzieje. Jego ciało było rozpalone, pomimo tego nic go nie bolało. Krew z nogi nadal mu upływała, mimo to wstał na nogi, odrzucając od siebie elfy. Endru stał w bezruchu i patrzył jak na potwora. Jego oczy błyszczały, zupełnie jak by wiedziały co się zaraz stanie. Książe też przez chwilę patrzył na niego, ale po chwili spuścił wzrok, i wypowiedział tyle ile był w stanie zapamiętać z inkantacji, której użył mag. Krwawe łzy zaczęły mu spływać strumieniami. Ciało chłopaka natychmiast zapłonęło. Po kilku krzykach, które samodzielnie wyszły z jego gardła znalazł swój cel – spalić wszystko. Skupił się i zaczął wrzeszczeć. Z jego ciała wydobywało się coraz więcej ognia, który zaczął formować się w ogromne tornado. Jego ciało zaczęło się powoli zmieniać. Skóra łuszczyła się mimo chodem przechodząc przemianę w łuski, paznokcie w pazury. Oczy zmieniły się nie do poznania. Pomimo koloru zielonych tęczówek zmienił się.. teraz to były oczy szaleńca.

-Wynoś się- warkną sam do siebie.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz