Zatrzymali się
w owym miejscu, Endru wyciągną garnuszek do gotowania nad
ogniskiem, ustawił wkoło kilka skał, nakładł chrustu i kilka
gałązek, po czym wypowiedział tajemniczą inkantację. Ognisko
niemal w tym samym momencie się rozpaliło. Chłopak poczuł się
dziwnie, słaby, oparł się o leżącego wilka i się przyglądał.
-Przepraszam –
powiedział Endru – zapomniałem że magia może wpłynąć też na
ciała innych.
-Więc jak
chcesz ze mnie zrobić maga?- burkną Ishil.
-Istnieje
pewniej zabieg nazywany „przejściem”, rada stosuje go ostatnio
coraz częściej. Przejście działa na zasadzie podkręcania
przetwarzanej przez twoje ciało energii. Jest to jedna trochę
ryzykowne, ponieważ wyzwolona energia może przejąć kontrolę nad
ciałem, co prowadzi do samo zniszczenia, ponieważ chce ona zostać
uwolniona, w każdy możliwy sposób, jeśli sądzisz że nie chcesz
przechodzić przez ten zabieg, zrozumiem to.
-Nie...zrobię
to.. dla Ojca. Musisz mnie zrozumieć, to moja ojczyzna, nie mogę
jej stracić.
-Rozumiem,
wiem jak to jest żyć ze zszarganym honorem, patrzeć jak Ojciec
umiera na twoich oczach.
Ishil nie
wiedział co się stało. Czół straszliwy zamęt. Całe życie
chciał mieszkać na farmie, żyć ślamazarnie jak inni ludzie, a
nagle to się zmieniło. Teraz jego celem stało się odzyskanie tego
co zostało mu skradzione.
-Jak wygląda
życie u elfów?
-Jest ciężko,
jeśli jesteś człowiekiem, a jeśli elfem to masz z górki.
-Podobno
półelfy nie są mile widziane.
-To mało
powiedziane, one są gnębione i prześladowane na każdym kroku.
-To straszne.
Czy są jakieś mieszańce żyjące w normalnych warunkach?
-Tak, ta
druidka z rady o której ci wspominałem.
-Nie warto
marnować czasu na kundla- wtrącił się trzeci głos.
Osoba która
się wprosiła była wysokim mężczyzną, ubranym w szary płaszcz z
kapturem.
Nagle Ishil
spostrzegł że są z każdej strony otoczeni przez łuczników. To
były elfy.
-Kim
jesteś?-spytał Endru.
Chłopak zdjął
kaptur, odsłaniając swoje blond włosy i jaskrawo niebieskie oczy.
-To ja
Nauczycielu-jego twarz była chłodna, pozbawiona jakichkolwiek
uczuć.
-Witaj
Latrosie, dlaczego w nas celujecie?
-Nie w Was, ale w niego-rzekł z pełnym szacunkiem, pokazując palcem wskazującym prawej dłoni w chopaka.
-Nie w Was, ale w niego-rzekł z pełnym szacunkiem, pokazując palcem wskazującym prawej dłoni w chopaka.
-Jest godny
zaufania,uratował mi życie, jest głupi i zadufany, ale waleczny.
Latros
wyciągną miecz z pochwy i przystawił Ishilowi do gardła. Redrum
natychmiast wstał, osłonił chłopaka swoim ciałem i zaczął
warczeć.
-Chyba go
polubiła. W każdym razie spakujcie się, nadciąga stado
nieumarłych, będziemy musieli przeskoczyć.
-Musi
wytrzymać, albo On, albo 20 najlepszych strzelców wioski.
Ishil wstał,
podparł się na Redeum, był cały spocony, trząsł się, a krew
ciekła mu z nogi mimo opatrunku. Trucizna postępowała coraz
szybciej. Dla chłopaka to mogła być jedyna szansa i On o tym
wiedział. „Wytrzymam” - rzucił.
Wszyscy
zebrali się w grupie. Dwóch łuczników bez słowa pomogło stać
Ishilowi. Latros wyją ze swojej torby księgę. Oprawiona była
czarną skórą,jej kartki były pożółkłe od starości. Chłopak
czół od niej energię, podobną do tej kiedy Endru rozpalił ogień,
tylko że w porównaniu do tej księgi to było nic. Książę tracił
dech przez moc tej księgi.
-Czy on
stracił przytomność? - sykną jeden z
elfów.
*****************
*****************
Gdy w końcu
się obudził stało nad nim kilka osób. Dwóch elfów trzymało mu
ręce, a druga dwójka nogi. Latros trzymał miecz przy gardle
chłopaka. Endru patrzył na niego z niedowierzaniem.
-Co się
dzieje?- rzucił jeden z elfów.
Ishil nie był
zmieszany. Nie wiedział co się dzieje. Jego ciało było rozpalone,
pomimo tego nic go nie bolało. Krew z nogi nadal mu upływała, mimo
to wstał na nogi, odrzucając od siebie elfy. Endru stał w bezruchu
i patrzył jak na potwora. Jego oczy błyszczały, zupełnie jak by
wiedziały co się zaraz stanie. Książe też przez chwilę patrzył
na niego, ale po chwili spuścił wzrok, i wypowiedział tyle ile był
w stanie zapamiętać z inkantacji, której użył mag. Krwawe łzy
zaczęły mu spływać strumieniami. Ciało chłopaka natychmiast
zapłonęło. Po kilku krzykach, które samodzielnie wyszły z jego
gardła znalazł swój cel – spalić wszystko. Skupił się i
zaczął wrzeszczeć. Z jego ciała wydobywało się coraz więcej
ognia, który zaczął formować się w ogromne tornado. Jego ciało
zaczęło się powoli zmieniać. Skóra łuszczyła się mimo chodem
przechodząc przemianę w łuski, paznokcie w pazury. Oczy zmieniły
się nie do poznania. Pomimo koloru zielonych tęczówek zmienił
się.. teraz to były oczy szaleńca.
-Wynoś się-
warkną sam do siebie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz