Ogniste tornado
natychmiast się rozpłynęło.
-Już za
późno, wygrałem-kontynuował monolog.
-Więc czego
się tak boisz?-jękną klękając.
Upiór patrzył
przez chwilę na swoje dłonie, po czym zaczął zdzierać z nich
łuski. Jego ciało znowu wyglądało normalnie, spojrzał na Endru.
Z jego oczu nadal lały się krwawe łzy. Padł na ziemię i zaczął
się trząść. Starzec podbiegł do niego i klękną, z nogi
chłopaka nieustannie lała się krew.
-Jak daleko
jesteśmy od wioski?-spytał mag.
-Chyba nie
chcesz mu pomóc pomimo tego co tu zaszło?!-wyrzucił z siebie
Latros.
-To nasza
ostatnia nadzieja, mamy jakiś wybór?
W głosie Endru
można było wyczuć złość, zażenowanie i strach.
-Tak, skróćmy
go o głowę-wtrącił jeden z łuczników.
Elf dopiero co
skończył zdanie, a już leżał na ziemi, przytłoczony przez
Murder, która ukazywała swoje kły ostrzegawczo.
-Jesteśmy
niecały kilometr od wioski- chrząkną Latros.
-Niech twoi
ludzie go poniosą.
W chwilę
przygotowano nosze dla księcia, ułożyli go i zaczęli iść.
Staruch został na samym końcu, przyglądając się miejscu gdzie
Ishil płoną.
-Co o tym
sądzisz?- powiedział prawie bezdźwięcznie do wilka.
Drgawki już
ustały. Murder podbiegła do niego i maszerowała tuż obok, co
jakiś czas zerkając na niego. Po jakimś czasie dotknęła jego
zwisającej dłoni czubkiem nosa. Szare tęczówki wilka wydawały
się inne.
Po piętnastu
minutach dotarli do wioski. Nie była duża, mogła pomieścić może
1000 mieszkańców. Ich chaty były liche, wykonane ze słabej
jakości drzewa. Na środku wioski znajdował się ogromny dąb. Elfy
zaniosły księcia do namiotu.
-Po co
przygotowano namiot? - pytał Latros jednego z medyków.
-Starszyzna
nakazała,mówiąc że widziały wybuchy ognia,więc na pewno wrócą
poszkodowani, ale wygląda na to że mamy tylko kundla.
Ishil chwycił
jedną dłonią za biały rękaw elfa, a ten go spoliczkował.
-Jest w pół
człowiekiem, w pół czymś czego nie mogę określić, ale ma w
sobie trochę krwi elfa-tłumaczył medyk.
-Wyleczysz
go?-spytał Endru.
-Dajcie mi
trzy godziny.
*****************************
Po trzech
godzinach różnych dziwnych zabiegów, Ishil czół się
wyśmienicie. Elf nakazał mu nie wstawać, ale przynajmniej już nic
go nie bolało.
-Dziękuje-powiedział
do Elfa.
Ten spojrzał
na chłopaka z niedowierzaniem i spoliczkował go.
-Skąd znasz
język elfów,psie?!
Książę nie
wiedział o co chodzi, przecież nigdy go nie studiował. Nie
odpowiedział nic.
Medyk odszedł,
dopiero wtedy Ishil dostrzegł że jego ubiór jest czysty. Chłopak
leżał w bezruchu aż przyszedł Endru.
-Jak się
czujesz?-spytał pobłażliwie. W jego głosie nie było ani jednej
nuty zaniepokojenia.
-Zostanę
zabity?
Druid
zastanowił się chwilę nad odpowiedzią.
-Wszystkiego
dowiesz się na spotkaniu. Oczywiście nie pójdziesz tam w tych
szmatach.
-Nie mam nic
innego.
-Więc wstawaj
i chodź, dam ci coś swojego.
Ishil wstał
bez trudu i pomaszerował w milczeniu za Endru. Droga była
błotnista, a elfy z wioski patrzyły na chłopaka mało przychylnym
wzrokiem.
-Co z nimi?
-Nie lubią
obcych.
-Gdzie Murder?
Endru spojrzał
kontem oka na chłopaka i się uśmiechną.
-Spotkacie się
w domu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz