sobota, 21 czerwca 2014

Rozdział 8

      Poczekał jeszcze chwileczkę, jakby niepewny i puścił cięciwę. Strzała błyskawicznie przebiła na wylot kark zwierzęcia. Krew tryskała jak z fontanny.
Było cicho za cicho...
Chłopak spodziewał się uciekającego stada, albo przynajmniej odlatujących w popłochu ptaków. Zwykle na polowaniu z Ojcem tak było. Brak tego wszystkiego powodował uczucie jakiejś dziwnej pustki.

      Podszedł do sarny, która nadal wiła się z bólu, postanowił ukrócić jej cierpienie. Wyją strzałę z jej ciała. Trzymał mocno, jej głowę na kolanach, a ona kątem oka patrzyła na niego. Po chwili zaczął ją powoli obracać, aż do momentu aż usłyszał trzask. Łzy zaczęły mu płynąć strumieniem. Jego ubranie było już całe we krwi, więc nic mu nie przeszkadzało, w tym żeby wziąć zdobycz na ramię i iść do prowizorycznego obozu. Zwierzę było leciutkie, co oznaczało że jest... może raczej była młoda.
Zapach krwi odurzał chłopaka, lubił ten zapach, lekko metaliczny posmak i ciemno czerwony kolor. Podobno każdy mężczyzna z rodu Takanow, uwielbiał krew, ale Ishil, on jej nie uwielbiał, on ją ubóstwiał.

      Krew spływała chłopakowi grubymi strumieniami po prawym ramieniu. Szedł po gęstym, już prawie bezlistnym lesie może z dziesięć minut, aż dotarł na miejsce. Endru spojrzał na niego z dziwnym grymasem na twarzy.
Ishil wziął miecz i zaczął delikatnie oddzielać skórę od mięsa. Krew którą miał na rękach była jeszcze ciepła i tworzyła się para. Nawet kiedy oddychał przez nos leciutkie chmurki chmur wydobywały się na zewnątrz. Było diabelnie zimno. 
Gdy skończył oddzielać musiał jeszcze wypatroszyć ofiarę. Jelita, wątroba i reszta bebechów "wypłynęła" gdy rozciął brzuch. 

Wszystko to działo się w kompletniej ciszy. Podzielił sarenkę na pół i większą część dał Murderowi, w końcu gdyby nie on nie zaszli by nigdzie. Drugą część chłopak oddzielił od kości i schował ( zostawiając trochę do przyrządzenia ) do torby, którą wykonał ze skóry zwierzęcia.

-Nadal nie podałeś mi swojego imienia - wymamrotał Endru - tylko tym razem nie kłam że jesteś synem sługi. Jeśli rzeczywiście byś nim był to nie potrafił byś nic upolować.

Chłopaka zatkało. Nie przypuszczał że tak szybko zostanie zdemaskowany. Ale to już nie było ważne, pytanie co teraz, brnąć w kłamstwo i ryzykować śmierć, a może powiedzieć prawdę i też ryzykować śmierć. 

-Wydajesz się być dobrym człowiekiem, ryzykowałeś dla mnie życiem. Jeśli mam umrzeć to pod własnym nazwiskiem. Nazywam się Ishil Takanow, jestem... byłem synem króla.
      Starzec nie wydawał się zdziwiony. Wstał ślamazarnie, doją miecza z pochwy i przystawił chłopakowi do gardła.
-Czy to ty zabiłeś Króla?!-spytał zasapany.
-Nie... Nie mam na to dowodu, możesz mnie zabić, a dostaniesz nagrodę u mojej ciotki.
-Elizabeth doszła do władzy?! Jak to możliwe?! - wykrzyczał do lasu.
-Znasz moją ciotkę?- spytał otumaniony chłopak.

Endru opanował się, schował miecz i podał rękę chłopakowi, jakby na zgodę.

-Ruszamy dalej gdy tylko zjemy.
Chłopak odpowiedział podaniem swojej ręki.
Mięso podgotował z odrobiną przypraw korzennych i ziół. Było prawie bez smaku, ale za to pożywne, w każdym razie lepsze od sucharów starca, które najwyraźniej się im przejadły.
                                                                ***
      Podążali już długo, ale żaden z dwójki nie miał zamiaru rozpocząć rozmowy.
-Znałem twoją rodzinę- powiedział w końcu Endru.
-Domyśliłem się- powiedział zasapany Ishil.
Endru wiedział że to nie będzie najprzyjemniejsza rozmowa więc rozsiadł się wygodnie w "siodle".
-Z twoją mamą byliśmy prawie rodziną, może powiedziała ci coś kiedyś o mnie? 
-Nie za bardzo, odkąd pamiętam gdy zaczynała mówić o magii Ojciec ją uciszał, jakby wierzył że dzięki temu magia zniknie. Ale pewnej nocy gdy kładła mnie spać opowiedziała mi pewną bajkę,miałem wtedy z siedem, może osiem lat, ale i tak utknęła mi w pamięci. Dokładnie pamiętam każde jej słowo. Nawet teraz mógłbym to powtórzyć.
-Więc zrób to.
-"Dawno temu, gdy po świecie stąpało wiele magicznych stworzeń, żył pewien chłopak. Nazywał się Endru. Miał marzenie,- strzec wszystkich, których kocha. Pewnego dnia spotkał boga lasu. Powiedział mu że jeśli posłucha szumu liści i wiatru, trafi do dobrych ludzi, w odpowiednim czasie. Pewnego dnia stało się coś strasznego,-zły czarnoksiężnik zamordował na jego oczach całą jego rodzinę. Endru poprzysiągł zemstę. Podążał za wiatrem, aż spotkał magów. Trenował z nim dzień i noc, przez siedem lat. Po tym czasie jego moc była tak wielka, że ciało odmawiało posłuszeństwa i starzał się szybciej od innych ludzi. Mimo tego ruszył na wieżę, gdzie uwolnił smoka, dziecko i kobietę. Z czarnoksiężnikiem walczy nadal. I mój kochany synku, on codziennie walczy, żebyś żył spokojnie."

-Nie uważasz że jest mocno przesadzona?- spytał Endru gładząc swoją gęstą brodę.
-Moim zdaniem tak, a twoim?
-Twoja mama wszystko ujmowała trafnie, słowo w słowo prawda.
-I co było potem?
-Zginęło wtedy zbyt wiele niewinnych osób.
-A to dziecko? To jest to z eksperymentu?
-Tak, ale teraz pewnie siedzi wygodnie na polanie, żując trawę. Spójrz tam- wskazał palcem na wielki dąb przed nimi- od tamtego miejsca zostało tylko kilka godzin podróży.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz