wtorek, 3 grudnia 2013

Rozdział 4

          Chłopak wbiegł głęboko do lasu. Nie miał już siły. Ledwo nabierał tchu , ale cudem stał na nogach. Dopiero teraz spostrzegł że wilk był bliski zabicia go . Jego jedwabna , delikatna koszula była cała rozdarta , a on była zaledwie draśnięty .
Nagle z głębin lasu , rozniosło się donośne wycie. Ishil nie zastanawiał się , po prostu biegł.
Biegł jak najdalej , jak najszybciej , byle tylko dotrwać do następnego dnia.
"Pomszczę cię ojcze " - tylko to sobie ciągle powtarzał.
Z jego oczu ciekły gorące , gorzkie łzy.
Chłopak dotarł nad ogromny klif. Wycie coraz bardziej się zbliżało.
          Ni stąd , ni zowąd pojawiła się bestia. Zionęła ogniem. Wielkie skrzydła zasłaniały niebo, jej ciało było obszyte łuskami. W oczach miał czystą nienawiść
Chłopak przewrucił się i uderzył głową w skałę - zemdlał.

Obudził się w... w dziwnym miejscu.
To wyglądało na chatkę z patyków , a ściany obszyte były niedźwiedzimi skórami.
Miał całkiem nowe odzienie . Było jasno niebieskie, bardzo lekkie , ale jednocześnie ciepłę.
Pokoik nie był wielki , ale Ishil był w stanie się przeciągnąć i wyjść wyprostowanym.
-Do mnie ! - Krzykną ...ktoś. Wilki nagle stały się potulne jak stado baranków.
-Jak ty to zrobiłeś ?- spytał zdezorientowany.
-Zabiłeś mojego wilka - krzykną starzec.
-To on chciał zabić mnie- bronił się chłopak.
-On uratował ci życie , gdyby nie on strzała z kuszy przebiła by twoją głowę.Okaż trochę skruchy i odejdź stąd !
-Ja nie przybyłem tu z własnej woli.
-Więc tym bardziej nic cię tu nie trzyma, w ogóle skąd ty się tam wziąłeś ?!
-Byłem tam sługą.- Skłamał , nie wiedział czy mógł by zaufać temu człowiekowi , więc lekkomyślne było by wyznanie że się " powinno być " przyszłym królem.
-Dlaczego uciekałeś przed rycerzami ?-pytał dociekliwie staruch .
-Przyłapano mnie na kradzieży ... Wybacz mi panie za mój uczynek.
-Słowa nie przywrócą mu życia.
-Więc zostanę twoim sługą...
               Chłopak może i był księciem , ale teraz to nie miało większego znaczenia , zresztą , to była by jakaś alternatywa niż powrót na dwór gdzie czekały by go najpierw tortury , a potem powieszenie.

-Dobrze, wykaż się , a zostaniesz moim uczniem...
-Kim jesteś że chcesz mnie szkolić...!?
Starzec spojrzał na Ishila jeszcze bardziej podejrzliwie niż wcześniej.
-Jestem Endru , jestem magiem. To dla ludzi w dzisiejszych czasach ,pewnego rodzaju obelga , ale to wdzięczne zajęcie.
-Gdzie teraz jesteśmy ?
-W moim ... miejscu zamieszkania .
-Muszę się dostać do elfów.
-Ich wioska jest 3 dni drogi stąd.
-Udasz się tam ze mną ?
-Nie mam nic lepszego do roboty -powiedział Endru gładząc swoją długą , siwą brodę , która zasłaniała i tak już niewidoczny uśmiech.
- Gdzie moje rzeczy ?
-Są w środku, spakujmy się i wyruszajmy , te lasy nie są spokojne. To ci się przyda- powiedział rzucając w stronę Ishila miecz schowany do pochwy.
-Dziękuje, wydaje się ... Lżejszy.
-Rzuciłem na niego parę zaklęć.

        Chłopak się przewrócił.
- Co się stało ?! -krzykną zaciskając swoją prawą nogę.
Kończyna była obwiązana , czerwonymi już od krwi , bandażami.
-Pamiętasz tego stwora?- rzucił spokojnym , zachrypniętym głosem.
-Tak - wrzasną , tamując cieknącą z nogi krew , liśćmi leżącymi obok.
-To był wywern , skurczybyk, prawdę mówiąc ,zieje ogniem, ale to nie smok, smoki to z natury spokojne stworzenia.Chociaż w historii zdarzyły się inne przypadki .- dziadyga mówił to z  grobowym spokojem , jakby w ogóle nie przejmował się nogą Ishila.
-Może pomożesz ?!
-Czyż nie miałeś się wykazać ?

Chłopak sięgną do sakiewki , ale nic nie było co mogło by się przydać.
"A jednak nauki medyków się przydały" - pomyślał.
Wyją z buta rzemień i obwiązał nim , mocno nogę, około 5 cm nad rozcięciem.
Zdjął stary bandaż , rozerwał na dwie części bluzkę , którą nosił.
-Masz może alkohol ?
-A na cóż ci?
-Nie mam teraz na to czasu.
Dziadyga dał mu manierkę , w której nosił trunek, po czym Ishil powoli polewał nim ranę.
Chłopak zacisną drugą rękę w pięść . Zęby miał ściśnięte ale nie krzyczał. Za to  Endru patrzał na chłopaka jakby chciał powiedzieć " nie marnuj tyle tego ".
Gdy naczynko było już puste , odłożył je na bok . Przez rzemień krew nie dopływała , w znacznym stopniu do nogi , więc nie wypływało jej tak dużo , a noga była cała sina.
Chłopak otarł nogę z alkoholu i krwi jedną częścią bluzki , a drugą obwiązał starannie  rozcięcie.
Nareszcie odwiązał rzemień z nogi , wwiązał go do buta i padł zadowolony na ziemię.
"TAK ŁATWO NIE UMRĘ"- tylko to rozbrzmiewało mu w głowie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz